Grupa, którą łączy zamiłowanie do biegania i poczucie humoru. Oraz niebieskie koszulki z imieniem, numerem i nazwą drużyny. Jako „Pędziwiatry na animuszu” biegamy razem już czwarty sezon. Do drużyny może zgłosić się każdy, kto słysząc tę nazwę serdecznie się uśmiechnie.
Poza Pędziwiatrzycą drużynę tworzą:
Spiritus movens Pędziwiatrów. Ekspert w ustalaniu planów treningowych, organizacji wyjazdów na zawody i motywowaniu zawodników („Koniec przerwy!”).
Przywiązany do tempa, tętna, prędkości, kadencji, kalorii i wszystkich innych parametrów pokazywanych przez jego ulubiony zegarek Garmin Fenix 5. Przed zawodami potrafi wstać o 4 rano, żeby przygotować pozostałym Pędziwiatrom izotoniki. Wielokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium, wykręcając karkołomne życiówki. Maraton przebiegł w 03:31:53 (Cracovia Maraton 2018), półmaraton w 01:35:57 (Silesia Półmaraton 2019), a dyszkę w 44:38 (Jastrzębska Dziesiątka 2019).
Sport uprawia siedem dni w tygodniu – kiedy nie biega, jeździ na rowerze albo gra w siatkówkę.
Maratonka, która trasę 42.195 km pokonała poniżej czterech godzin. Spartański dystans ukończyła wielokrotnie, m.in. w Paryżu, Krakowie i dwukrotnie w Wiedniu, gdzie podczas 36. Vienna City Marathon zrobiła spektakularną życiówkę – 03:56:44.
W tym roku razem z Pędziwiatrami stanie na starcie maratonu w Reykjaviku. I już szykuje się do walki.
Ulubione biegi? Te na Śląsku: Silesia Półmaraton (życiówka w 2019 – 01:45:31), Tyski Półmaraton, Jastrzębska Dziesiątka (życiówka w 2019 – 48:37), Bieg Niepodległości w Czechowicach-Dziedzicach oraz Bieg Legionów w Ustroniu, który w ubiegłym sezonie zakończyła na 3. stopniu podium.
Biega dla frajdy, nie dla parametrów i życiówek. Podczas biegu uśmiecha się do każdego obiektywu, przybija piątki i macha do kamery. Po dotarciu na metę opowiada o „pros and cons” właśnie zaliczonych zawodów co najmniej przez tydzień. Kolekcjonuje medale i torebki. Uwielbia dychy: szczególnie kwietniowy Bieg Nocny w Krakowie oraz wrześniową Bielską Dychę w Bielsku-Białej.
Jego pomysł na życiówki? W konkretnych zawodach bierze udział tylko raz. Wykręca maksymalne tempo na danej trasie i już na nią nie wraca. Bo przecież za kolejnym razem mógłby pobić samego siebie.
Ostatnio, częściej niż biegacz, znakomity rozgrywający i atakujący w piłce siatkowej oraz niezatrzymany napastnik w piłce nożnej. Na asfalt wróci jak tylko skończą mu się wymówki.
Kiedy dyrekcja firmy Fiat Auto Poland zaproponowała mu udział w Biegu Fiata, nie mógł odmówić. Tak otrzymał tytuł „Wzorowego pracownika”, który w pocie czoła nie tylko pracuje na rzecz jednej z największych marek samochodowych, ale też pokonuje szybką dyszkę organizowaną przez pracodawców w swoim rodzinnym mieście. Ba, o jego sukcesach trąbiono nawet przez firmowy megafon. Choć zmienił branżę na drukarską i fotowoltaiczną, zapał do biegania pozostał. Najchętniej z Michałem Bajorem w słuchawkach.
Wyznawca starohelleńskiej zasady pokonywania maratonów opracowanej i przetestowanej przez Filippidesa: „Najpierw ostra dzida naprzód, no a po 30. kilometrze to się zobaczy”. Biegowy solista – próbował stworzyć tandem z jack russell terrierem Korkiem, ale rozpadł się on z powodu całkowicie rozbieżnych zainteresowań i celów treningowych (Piotrek – interwały, Korek – kretowiska). W bieganiu nienawidzi: startów na 5 km, babiego lata (jesienią), rozciągania po treningu. W bieganiu kocha: opychanie się makaronem przez cały przedstartowy tydzień. Życiówki: 10 km – 00:46:56, półmaraton – 1:49:11, maraton – 03:58:33.